Diamenty z nieba.
Zimny ten maj.
Takiego zimna w maju nie pamiętam…
I pada deszcz. Pierwszy intensywniejszy deszcz tej wiosny…
Ziemia chłonie wodę jak gąbka, do ostatniej kropli.
Susza na ziemi, susza w duszy…
Nic nie kwitnie, zieleń jeszcze nie wybuchła swoim świeżym blaskiem.
Dusza także czeka z utęsknieniem na mobilizujący do życia deszcz.
I nareszcie spadły te diamenty z nieba.
Choć jeszcze zimne, przypominające o chłodzie zimowego bezruchu, to jednak niosące nadzieję, że wszystko teraz ożyje.
Że ożyję i ja.
Ocknę się z zimowego snu.
Więc witam ten upragniony deszcz przyjmując na siebie jak największą ilość diamencików życia, spaceruję, skaczę po kałużach, jeszcze nieśmiało tańczę w deszczu…
I czuję, że już jest inaczej…