Ucieczka.

Uciekłam…

Musiałam…

Już nie mogłam wytrzymać

kurzu

pyłu

gruzu

bólu…

Wolałam, by bardziej bolały mnie nogi, mięśnie, ciało, niż serce i dusza…

Ból fizyczny łatwiej wytrzymać, bo on się kiedyś skończy…

i odwraca uwagę psychiki od bólu, który nie łatwo znieść…

Ból duszy…

Krwawiące serce…

Bolą nieustannie do szaleństwa…

Ale jest jedno miejsce, w którym nie myślę o niczym.

Jest jedno miejsce, które leczy wszystkie moje rany.

Jest jedno miejsce, gdzie pomimo wykończenia fizycznego, prawdziwie odpoczywam…

GÓRY…

Niezachwiani strażnicy wiecznej pamięci…

Niemi lekarze Najlepszego Lekarza…

Z 2000 m n.p.m. problemy i rozterki majaczą niewyraźnie gdzieś na horyzoncie.

Są tak małe, że aż nieistotne.

Tak, z góry nabiera się zupełnie innej, właściwej, perspektywy…

na życie,

problemy,

cierpienie,

niewygody.

Zdrowy dystans- po to przyszłam.

Góry uczą pokory, umiejętności zatrzymania się, radości z bycia „tu i teraz”,

uczą jak niewiele człowiekowi potrzeba do szczęścia…

Śmiem twierdzić, że im bardziej człowiek oddala się od natury, tym bardziej staje się nieszczęśliwy.

Tam na dole jest wieczne ocenianie, porównywanie, wyścig.

A tu, odrobinę wyżej, nikt mnie nie ocenia, zatapiam się w cudownym bezczasie…

Góry, las, przyroda nie oceniają w jakim stroju do nich przychodzę, w jakim stanie…

Mogę spokojnie pójść do nich nieuczesana, bez makijażu, bo nie usłyszę słowa krytyki.

Zostanę przyjęta TAKA, JAKA JESTEM!

Bez oczekiwań czy roszczeń.

W górach jest WOLNOŚĆ!

Te niczym niezmącone przestrzenie rozszerzające serce,

rozrywające pęta niewoli,

rozsadzające klatkę, w której dusza tak długo jęczała z utęsknieniem…

Chłonę ciszę, szum wijącej się w dole rzeki, zapach nieuchwytnego wiatru, który jest jak orzeźwienie dla zmysłów i duszy…

Nie muszę za wszelką cenę dotrzeć na szczyt, by tego wszystkiego doświadczyć.

Wystarczy wyjść za próg własnej wygody,

wystarczy się odważyć

i już jest inaczej,

choćby okoliczności się nie zmieniły,

ale zmieniło się serce.

Przemycam w szarą codzienność tę mieniącą się tyloma barwami, odcieniami szarość grani tatrzańskich

i życie nagle przestaje być szare, nudne, ciężkie…

Weltschmerz został na górze…

Mogę znowu oddychać…

Mogę mierzyć się z rzeczywistością…

Mogę żyć!

 

Jeden komentarz

  • Paweł

    Podpisuję się…

    Góry to przestrzenie smakowania wolności…

    Góry to święte miejsca [„Czemu, góry urwiste, patrzycie z zazdrością na górę, gdzie się Bogu spodobało mieszkać, na której też Bóg będzie mieszkał na zawsze?” (Ps 68,17)]…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *