Mgła- podejście drugie

Postanowiłam zadziałać inaczej…

Nie poddam się…

Spotkam się z nią…

Choćby mi przyszło wstawać po nocy!

I wstałam przed świtem,

ona już była na łące,

nad rzeką,

pod lasem,

w sadzie u sąsiada,

między jabłoniami.

Bawiła się ich bezlistnymi gałązkami.

Wołała mnie…

Nęciła…

Pobiegłam.

Już prawie byłam przy niej,

tej wymarzonej,

gęstej jak mleko.

Już jej prawie dotykałam palcami,

które zmroziła z rana,

pozostawiając na długie godziny

pamiątkę z tego spotkania.

Już się w niej zanurzałam,

ale w tym samym momencie zniknęła…

Rozwiała się we wszystkie strony świata,

zostawiając mój mały światek bez przykrycia…

Tęskniłam za nią złością,

bo tak się starałam,

by móc się z nią spotkać…

Tyle poświęciłam…

Ale wtedy zrozumiałam…

Ona jest nieuchwytna,

bo należy do natury…

Nie mogę jej mieć na zawołanie,

nie mogę żądać,

by była cały czas…

Jest płochliwa,

jak młoda sarenka.

Kiedy rozpozna w człowieku pokorę,

pozwoli się dotknąć,

pozwoli się objąć

i sama otuli…

Dlatego skłaniam głowę

z szacunkiem

przed nią

i całą przyrodą,

którą nie da się zawładnąć.

Człowiekowi się wydaje,

że samego Boga

może za nogi złapać,

ale On

i wszystko, co stworzył,

jest nieujarzmione,

delikatne,

ulotne.

Moja dusza też taka jest

i ja taka jestem.

Boga

człowieka

naturę

można zdobyć jedynie

pokorą…

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *