• Wino świętego Jana

    Kiedyś o tym słyszałam, ale nie zwróciłam na to zbytniej uwagi… Obiło mi się o uszy, ale ta tradycja nie jest w Polsce bardzo znana… Wszystko zmieniło się, gdy zaczęłam współpracę fotograficzną, graficzną i reklamową z pewną domową winnicą. I jak nie cierpiałam wina wytrawnego, tak w tym winie było coś dziwnego, co sprawiało, że nie tylko dało się je wypić, ale jako jedyne mi smakuje. To od właściciela dowiedziałam się o winie świętego Jana. O Ewangelistę chodzi. Ale co on ma wspólnego z winem? Też nie wiedziałam. Bardziej wino, z racji koloru, kojarzyło mi się z Janem Chrzcicielem, bo męczennik. Ale Jan Ewangelista? Legenda o zatrutym winie, które Janowi…

  • Dziecko…

    Niepojęte… że Bóg stał się człowiekiem… Chociaż może jeszcze to jestem w stanie ogarnąć rozumem, ale że stał się dzieckiem… Mój mózg przy tej prawdzie wymięka… Dlaczego akurat dziecko? Noworodek? Byśmy się Go nie wystraszyli… Gdyby przyszedł w całej Swej chwale, ona by nas onieśmieliła, zablokowała, zmusiła do kochania Go. Dlatego dziecko, bo ono nie zmusza, ono prosi o czułą troskę, o miłość… Dlaczego dziecko? Bo Bóg chciał nam pokazać jak fantastycznie jest być człowiekiem! Że każdy etap naszego życia jest ważny, niepowtarzalny i niezbędny do wzrastania w człowieczeństwie. Ale, że niczym nieskrępowany Bóg stał się uzależnionym od łaskawości ludzi noworodkiem? To jest pokora! Dziecko przyjmie wszystko, nawet złe traktowanie…

  • Już!

    Już JEST! Nagle w najczarniejszej godzinie świata, w najciemniejszej godzinie duszy, rozbłysła światłość nieznająca zachodu… Kiedy najpewniej możemy spodziewać się Boga? Gdy wszystkie inne światła zgasną… Gdy wydaje się, że nie ma najmniejszej nadziei… Wtedy przychodzi ON. Światło. Nadzieja. Droga. Prawda. Życie. I nic już nie jest takie samo… Przewraca mój świat do góry nogami, a raczej układa go tak, żeby było dla mnie dobrze. Nie udało mi się pójść na Pasterkę… Zabrakło mi sił… Ale o północy zrobiłam prywatny triumf Światła nad ciemnością Miłości nad egoizmem Miłosierdzia nad grzechem. O północy przywitałam Jezusa rozświetlając cały dom całe serce… i rozmyślałam… i wymyśliłam tylko tyle, że nie pojmuję mojego Boga,…

  • Wigilia

    Jeszcze tylko parę godzin i oczekiwanie się wypełni… On już przybędzie, narodzi się… Staram się, żeby te ostatnie godziny nie były szalonym wyścigiem z czasem, z mopem w ręku, ale nie zawsze mi to wychodzi. Ale zawsze, dopiero w Wigilię, ubieram już od trzech lat swoją choinkę… I ten zapach świeżego igliwia, połączony z zapachem goździków powbijanych w pomarańcze, potraw wigilijnych, piernika rosnącego w piekarniku, od dzieciństwa mówi mi, że On już jest blisko, już stoi u drzwi… Już niedługo rozbłyśnie światłość, jakiej świat nie zna. I mroku już nie będzie. A nawet jeśli się zdarzy, a zdarzyć się może, to w tym mroku już nigdy nie będę sama, bo…

  • Cztery…

    Już prawie… Już idzie do mnie… „Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. […] Miły mój odzywa się i mówi do mnie: «Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. […] Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku».” Pnp 2,8-14 W najkrótszym dniu roku, w którym doświadczam dobitnie, jak szybko zapadają ciemności, nad światem i duszą, rozbłyskuje dziwne światło… Z początku…

  • Trzy…

    Coraz bliżej… Od dziś radośniej… Wypełnia mnie radość, choć nie objawia się uśmiechem na twarzy… Ale jest, w środku, w samym centrum mojego serca. Postanowiłam nie czekać bezczynnie. Wyjdę Mu na spotkanie. Być może popełniam błąd, bo mogę zgubić drogę, zwłaszcza w ciemnościach życia, które rozlewają się za oknem, ale nie mogę się Go już doczekać. Chcę Go przywitać. Chcę, żeby widział moje małe światełko w sercu, które Go oczekuje. Wychodzę zatem, w swoje ciemności, w swoją otchłań, wiatr dmie przeciwny, zimny, ciemny, prawie gasi mój ogień. Ciemność zdaje się nie mieć kresu, jest wszechogarniająca i zachłanna, nie zniesie najmniejszego płomyka światła, nadziei. Paraliżuje mnie strach, bo nic nie widzę…

  • Dwa…

    Druga niedziela. Wciąż czekam. Wypatruję Go. Tęsknię za Nim. Już się nie mogę Go doczekać. Nie chcę Go przegapić. Chciałabym Go rozpoznać w tłumie ludzi. Więc czuwam, rozglądam się, wołam Go. Nieporadnie, trochę mijając się z dźwiękiem, ale z głębi serca. Tak bardzo chciałabym, żeby już przyszedł. I przytulił, ukoił strach, wyleczył rany serca, powiedział: „Kocham Cię…” Bez żadnych „ale”, bez udawania, akceptując mnie całą. Taki właśnie jest Jezus, na którego czekam. Przyjdź! Marana tha! Veni, veni, Emmanuel…  

  • Pierwszy

    W moim przypadku nie pierwszy… Już we wrześniu pojawił się w górach, choć nikt się go nie spodziewał. Ale teraz był wyczekiwany, wypatrywany co dzień przez małą dziewczynkę we mnie. Tak jak dawniej, gdy każdego ranka biegła do okna, by sprawdzić, ile przez noc go przybyło… Teraz mała dziewczynka też biegnie codziennie do okna z nadzieją, że zobaczy choć trochę bieli, przykrywającą wszystko jak kołderką, by świat zasnął, odpoczął. To dlatego tak się ucieszyłam, gdy w końcu, budząc się rano i spodziewając się za oknem zwykłej zszarzałej zieleni, odkryłam, ku mojemu wielkiemu zdumieniu i jeszcze większej radości, że jest, przyszedł, wytęskniony, upragniony. Nawet powietrze się zmieniło, nareszcie śnieg! Pierwszy większy…

  • Początek i raz…

    Zaczęło się… Nowy Początek Poczułam to dobitnie właśnie dzisiaj w pierwszy dzień nowego roku liturgicznego, w pierwszy dzień Adwentu Oczekiwania. Uderzyło mnie jedno: Zawsze kiedy świat mówi, że coś się kończy, Bóg mówi, że coś się dopiero zaczyna; świat mówi, że grudzień, to ostatni miesiąc roku, Bóg mówi, że pierwszy; świat mówi, że śmierć kończy wszystko, Bóg mówi, że śmierć wszystko zaczyna; świat mówi, że niedziela, to ostatni dzień tygodnia, Bóg mówi, że niedziela jest pierwszym dniem tygodnia. Ode mnie zależy, kogo wolę słuchać. Wybrałam początek, nowość, kolejną szansę. Postanowiłam oczekiwać aktywnie. Chcieć Jego przyjścia. Potrzebować Go. Nie móc się Go doczekać. Dlatego wieniec adwentowy: by odliczać dni, skreślać je…