Dwa…
Druga niedziela.
Wciąż czekam.
Wypatruję Go.
Tęsknię za Nim.
Już się nie mogę Go doczekać.
Nie chcę Go przegapić.
Chciałabym Go rozpoznać w tłumie ludzi.
Więc czuwam,
rozglądam się,
wołam Go.
Nieporadnie,
trochę mijając się z dźwiękiem,
ale z głębi serca.
Tak bardzo chciałabym,
żeby już przyszedł.
I przytulił,
ukoił strach,
wyleczył rany serca,
powiedział:
„Kocham Cię…”
Bez żadnych „ale”,
bez udawania,
akceptując mnie całą.
Taki właśnie jest Jezus,
na którego czekam.
Przyjdź!
Marana tha!
Veni, veni, Emmanuel…