
Wigilia
Jeszcze tylko parę godzin
i oczekiwanie się wypełni…
On już przybędzie,
narodzi się…
Staram się, żeby te ostatnie godziny
nie były szalonym wyścigiem z czasem,
z mopem w ręku,
ale nie zawsze mi to wychodzi.
Ale zawsze,
dopiero w Wigilię,
ubieram już od trzech lat
swoją choinkę…
I ten zapach
świeżego igliwia,
połączony
z zapachem goździków
powbijanych w pomarańcze,
potraw wigilijnych,
piernika rosnącego w piekarniku,
od dzieciństwa mówi mi,
że On już jest blisko,
już stoi u drzwi…
Już niedługo rozbłyśnie światłość,
jakiej świat nie zna.
I mroku już nie będzie.
A nawet jeśli się zdarzy,
a zdarzyć się może,
to w tym mroku
już nigdy nie będę sama,
bo ON jest w nim ze mną.
I samotność
już nie jest taka samotna,
bo ON JEST!
Nawet nie chcę myśleć,
jaka to musiałaby być
życiowa rozpacz
i beznadzieja,
gdyby ON
z Miłości do nas
nigdy nie zszedł na ziemię…
Nic nie miałoby sensu…
Życie,
praca,
relacje…
Nic…
Na szczęście dla nas
ON się narodził
i napełnił Sobą
WSZYSTKO!

