Wino świętego Jana
Kiedyś o tym słyszałam,
ale nie zwróciłam na to
zbytniej uwagi…
Obiło mi się
o uszy,
ale ta tradycja
nie jest w Polsce
bardzo znana…
Wszystko zmieniło się,
gdy zaczęłam współpracę
fotograficzną,
graficzną
i reklamową
z pewną
domową
winnicą.
I jak nie cierpiałam
wina wytrawnego,
tak w tym winie
było coś dziwnego,
co sprawiało,
że nie tylko dało się je wypić,
ale jako jedyne
mi smakuje.
To od właściciela
dowiedziałam się
o winie świętego Jana.
O Ewangelistę chodzi.
Ale co on ma wspólnego z winem?
Też nie wiedziałam.
Bardziej wino,
z racji koloru,
kojarzyło mi się z
Janem Chrzcicielem,
bo męczennik.
Ale Jan Ewangelista?
Legenda o zatrutym winie,
które Janowi nie zaszkodziło
mogłaby mnie przekonać,
ale jakoś tak średnio.
Bardziej przekonuje mnie,
że wino w Biblii
jest symbolem
Miłości,
a Jan najwięcej o niej pisał.
Dlatego tłumaczy się,
że na weselu w Kanie
nie zabrakło wina,
ale właśnie miłości
i to była
prawdziwa tragedia…
Dlatego od trzech lat,
zaraz po Bożym Narodzeniu,
nadal celebruję
Miłość
i wychylam lampkę
poświęconego Janowego
wina,
ze słowami:
„Pij Miłość świętego Jana!”
Wino, samo w sobie, jest mniej ważne,
„bo miłość twa przedniejsza od wina.” (Pnp 1,2)
To MIŁOŚĆ się liczy.
MIŁOŚĆ, która dwa dni temu
narodziła się
w Bet- lehem
mojego serca.