• 366

    To dzisiaj! Dzisiaj jest ten dodatkowy dzień, prezent raz na cztery lata. Dziś jest 366 dzień roku, roku dwóch dwudziestek. Od stycznia myślałam nad tym, jak wykorzystam ten dodatkowy dzień, podarowany od Boga? Po czasowych zawirowaniach, pracy na wariackich papierach, trzech chorób w ciągu jednego miesiąca, kompletnie o nim zapomniałam. Na szczęście się obudziłam w porę i z jakąś nową energią. Postanowiłam, że nie będę czekać bezczynnie w czterech, mimo, iż bardzo przytulnych, ścianach! Wywiewa mnie z domu, ciągnie mnie w świat, woła mnie odwieczny zew… Idę za ciosem i rzucam się w ramiona przygody. Przygody, która zwie się Koroną Gór Polski. Po zdobyciu Korony Beskidu Sądeckiego (o czym można…

  • Walenty…

    Dzień jak co dzień… No może nie taki zwyczajny, gdy miało się w rodzinie kogoś o tym imieniu… Nigdy nie świętowałam Walentynek, bo święto MIŁOŚCI (dla mnie) jest w Wielki Piątek. No może świętowałam, ale inaczej: chodząc na cmentarz i wspominając dziadka Walentego… A raczej wyobrażając go sobie, bo nigdy go nie poznałam. Urodził się bowiem pod koniec XIX wieku! Ale Walentynki roku dwóch dwudziestek zapamiętam na długo. Dziadek Walenty namieszał z Nieba i wyszedł z tego: bukiet czerwonych róż dostarczony do pracy, koincydencja inicjałów, potężna dawka śmiechu, spotkanie z ludźmi bliskimi mojemu sercu. Więc, jak zawsze Walentynki były dla mnie z lekka przygnębiające, tak w tym roku było to…

  • Pełnia…

    Myślałam, że mi się wydaje… Bo jakże to możliwe? Ale widzę, sprawdzam, obserwuję i czuję… Czuję przypływ tlenu, siłę z wnętrza, energię z głębi mojego serca, ogień pulsującej krwi… Uderza mnie gwałtowność mojej natury, złączonej z całą naturą wokół mnie. Nie jestem potulna, albo jestem, kiedy trzeba. Drzemie we mnie dzikość, którą nieświadomie skrywałam, myśląc, że to nie wypada… Na szczęście, odkąd wybrałam życie w zgodzie z Bogiem, z sama sobą, z naturą i bycie jak najbliżej niej, Ona się przebudziła. Na początku delikatnie pomrukując, by w odpowiednim momencie warknąć, a nawet zawyć z głębi mnie. I poprzez obserwację, uświadomiłam sobie, że moje ciało, moja psychika, moja dusza, cała ja,…

  • Przyjęła zaproszenie!

    Nie musiałam długo czekać, choć czas dłużył się w nieskończoność… W dodatku choroba sprawia, że wskazówki zegara przesuwają się jak żółw… Wyczekiwana, wytęskniona pojawiła się wreszcie w dolinie szarości. Oprószyła swoimi diamentami ziemię pozbawioną ozdób. Powietrze roziskrzyło się milionami lodowych brylantów, a ponura warstwa ziemi wystroiła się jak na bal. Jakże ja czekałam na to światło, na tę jasność, na ten chłód… Przyjęłaś moje niedawne zaproszenie i zeszłaś w dolinę mroku. Dziękuję za nadzieję, za uderzającą po oczach biel, która rozjaśnia posępne i duszne myśli serca. Dzięki temu mogłam chociaż raz w tym sezonie pojeździć na nartach! Raz! Ale był to niezapomniany jeden raz, o którym będę rozmyślać do następnego…