• Oto nadchodzi…

    Wczoraj zazdrościłam górom, że białe od śniegu. Mogłam nacieszyć się nim tylko po wcześniejszym wysiłku wdrapania się wyżej. Zasypiałam z myślą i modlitwą jednocześnie: „A gdyby tak nauka czuwania i uważności Anno Domini 2020 rozpoczęła się od opadu pierwszego w dolinie białego puchu?” Marzyłam o nim, śniłam… Choć noc była krótka, a dzień miał się zacząć w środku ciemności, na wpół śpiąco, to miałam nadzieję… I zostałam wysłuchana! Środek nocy, jakim jest dla mnie szósta rano, rozbłysnął w moim sercu skrzącymi się diamentami zmrożonej wody. Dziecięca radość oddaliła sen, który musiał ustąpić miejsca entuzjazmowi, podekscytowaniu na nowe, które nadchodzi…   Cały rok dwóch dwudziestek zdziwaczał do reszty, dlaczego nie miałoby…

  • Przygotowania do…

    Cały świat się przygotowuje… Natura sama wie, kiedy ma zacząć pakować swoje jesienne ozdoby. Przyroda czuje, że nadchodzi sen, że czas zwolnić, wyluzować, odpocząć. I właśnie po to przychodzi Ona, Biała Pani w śnieżnej sukni, z mroźnym trenem przetykanym srebrną nitką szronu. Już jest w drodze, bo poprzedza ją lodowate powietrze, co w nocy harcuje, gdy wszyscy śpią, a nad ranem wszystko pokryte jest woalem pryzmatowych diamentów. Na każdym liściu, każdym źdźble trawy, biała artystka tworzy unikatowe arcydzieła, mając za narzędzie jedynie wodę i zimno. Zachwyt nie pozwala nie dotknąć, nie doświadczyć, nie poczuć pierwszego mrozu czerwieniącego nosy i pyśki, jak w czasach beztroskiego dzieciństwa. Zachwyt nie pozwala nie ucieszyć…

  • Niepodległa!

    Konia z rzędem temu, kto przewidywał pogodę na ten dzień… Pięknie, słonecznie mówili… Po tygodniu szarówy, która miała być polską złotą jesienią, nabrałam nadziei, że chociaż w tym szczególnym dniu uczczę pamięć niepodległej Polski na szczycie Beskidu Wyspowego, łapiąc ostatnie ciepłe promienie jesiennego słońca… Zastałam mgłę, gęstą jak mleko, nieprzeniknioną, snującą się między jodłami, brzozami i bukiem… W pierwszej chwili żal, za widokami, za słońcem i witaminą D3, za niezrealizowanymi planami. Ale potem… myśl: Może sto dwa lata temu, 11 listopada, była podobna pogoda? Może w dolinach zawiłych meandrów historii było szaro, ponuro, mglisto, gęsto od niewiadomych? Może wiadomość o skończonej niewoli zastała niektórych na polu, w kawiarni, w parku,…

  • Korzenie…

    Dziwny ten rok i wszystko w nim dziwne… Nawet Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Ale dziwne nie oznacza gorsze. Po prostu inne… A może właśnie lepsze? W tym roku nie było okrytego złą sławą „grobbingu”, trochę mniej zniczy zapalono… A mnie wciągnęło do korzeni… Do korzeni mojej rodziny, moich własnych, korzeni mojej przeszłości. Odczułam nieodpartą chęć dokopania się do historii moich przodków. Jak żyli? Skąd przybyli? Co przeżyli? Jak to się stało, że się poznali, pobrali? Jako dziecko przegapiłam w dziecinnym zabieganiu tyle opowieści, żywego przekazu… Teraz pozostały mi tylko bezdusznie zapisane księgi, dokumenty, statystyki, dane… Bo nie żyją już ci, którzy swoim sercem ożywiliby historię… Stojąc nad grobem, co…