
Koniunkcja przesileniowa.
W najkrótszy
dzień roku,
kiedy wydaje się,
że świat
już na zawsze
pogrąży się
w ciemnościach,
kiedy słońca
jak na lekarstwo,
kiedy śnieg
nie rozjaśnia
mroków ludzkich dolin,
w dzień,
w którym zima
oficjalnie przejmuje rządy,
a jednocześnie
„przegrywa” jesień,
w tym właśnie dniu
roku dwóch dwudziestek,
wydarzyło się
coś,
czego nie oglądano
od ośmiuset lat…
W roku
pandemii koronawirusa,
kiedy ludziom
do siebie
dalej niż bliżej,
dwie planety,
Jowisz i Saturn,
zaczęły ze sobą
wspólny taniec
na nocnym niebie,
by 21 grudnia
połączyć się
ze sobą
w uścisku
obwieszczającym
Nowe Życie.
Gdy ludzie nie mogą
się przytulać,
robi to Wszechświat,
a w Nim
planety i gwiazdy,
dając przykład,
że „dla Boga
nie ma nic niemożliwego”.
Jeśli dwa,
oddalone od siebie
o setki milionów
kilometrów,
gazowe giganty
potrafią się
spotkać,
to co dopiero
ludzie.
Choć ludzkie serca
potrafią być
oddzielone
odległościami większymi
niż w całym
Wszechświecie.
Ale wtedy
na ratunek
przychodzi
Dziecko,
mały Noworodek,
by skruszyć lód
w sercu,
by skrócić
dystans,
by nas przytulić…
I dlatego
ten najciemniejszy,
najkrótszy
dzień
rozbłyskuje
Nadzieją,
Życiem,
Światłem…
Utożsamiliśmy zimę
z ciemnymi dniami,
a tak naprawdę,
to ona rozpoczyna się
od wybuchu
światła,
bieli,
radości Nowego Życia.
Czy to przypadek,
że zima rozpoczyna się
porażką ciemności?
A w tym
szczególnym,
trudnym roku,
rozpoczyna się
koniunkcją?
Nie sądzę 😉
We Wszechświecie
nie ma przypadków!

