Zabawa w chowanego.

Zaczęło się tak

pięknie,

obiecująco,

jak z moich marzeń…

A potem zaczęła się

zabawa

w chowanego…

Raz przychodziła,

zaraz znikała,

wabiąc

bielą swojej sukni…

Już prawie

ją dogoniłam,

już byłam

blisko,

już byłam

przekonana,

że nie odejdzie,

a ona nagle

znikała,

a wraz z nią

świetlistość świata.

Zostawiała mnie

w dolinnych ciemnościach,

depresyjnych szarościach…

Nawet przestałam

w pewnym momencie

podchodzić do okna

po przebudzeniu,

żeby tylko

nie rozczarować się

jej nieobecnością…

Najbardziej ciemność

bolała wtedy,

gdy oficjalnie

przejęła władanie

nad moim

środkowoeuropejskim

światem;

gdy reklama Coca-Coli

ogłaszała:

„Coraz bliżej Święta!”;

gdy przytulne światło

choinkowych lampek

nie miało się

na czym odbić

i było pochłaniane

przez ciemność

za oknem.

Musiałam pogodzić się,

że do mojej

doliny Imladris

przestała przychodzić

tak często

jak kiedyś.

Nie mogłam

jednak dłużej

grzęznąć w mroku…

Musiałam z niego

uciec,

wydostać się,

wypłynąć na

powierzchnię,

by zaczerpnąć

powietrze

do głębi płuc…

Więc podjęłam tę

zabawę w chowanego

i zaczęłam Jej

szukać.

Południowe stoki

gór

już dawno opuściła,

ale była nadzieja,

że gdzieś dalej,

wyżej

odnajdę

światło bieli.

I znalazłam…

w miejscu,

którego unikałam,

ze strachu

przed wspomnieniami,

przed dzikością

natury,

również swojej,

przed pamięcią

o koledze

z czasów szkolnych,

który właśnie tam

postanowił wrócić

do Domu…

Znalazłam tam

wszystkich:

Zimę,

Mróz,

Śnieg

i Lód,

a przede wszystkim

Świetlistą biel,

i w niej siebie samą,

nad którą nawet

ciemności nocy

nie mają władzy.

Wpadliśmy sobie

w objęcia,

a radość spotkania

zaróżowiła moje policzki,

przypominając

błogie dzieciństwo

z godzinami spędzonymi

na świeżym,

mroźnym powietrzu.

I zrozumiałam, że

musiałam się

wysilić,

sama wyjść z mroku,

by odnaleźć

Jasność,

Siłę,

Energię,

by żyć.

Od tamtego spotkania

wysilam się

codziennie,

napełniając głowę

ciszą,

spokojem,

pięknem,

bielą…

I czuję w całym ciele

Słońce Niezwyciężone,

Sol Invictus,

które od

25 grudnia

tylko i aż

o minuty

wygrywa walkę

na firmamencie…

Czuję każdą tę

nową minutę

buy levitra cheap

,

czuję nieśmiałą,

ale jednak wygraną

walkę

Słońca…

Czuję, że

ŻYJĘ…

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *