Story 6: Remontowy wrzesień cz.2- czyli kobieta też umie!

Ciąg dalszy remontu…

Im bliżej było

końca

pierwszej części,

tym bardziej

nie mogłam się

doczekać,

aż wezmę pierwszy

prysznic

w nowej łazience!

Niesamowite

jak zwykła zmiana

koloru

może odmienić

całe wnętrze!…

Byłam,

i nadal jestem,

z siebie dumna,

że tyle zrobiłam

sama.

Odkrywałam

coraz to więcej

nowych

obszarów wiedzy,

na przykład

z elektryki.

Prawdziwie

elektryzujące

doświadczenia!

Oczywiście

wszystko zgodnie z

zasadami bezpieczeństwa.

Wybór

baterii łazienkowych

spośród tysiąca

możliwości i stylów,

okazał się być

dla osoby

wysoko wrażliwej

prawdziwą katorgą!

Tydzień zastanawiałam się,

które będą bardziej

pasować

do wnętrza,

które będą

praktyczniejsze…

Ostatecznie zdecydowałam się

na styl

retro…

W odstresowaniu

pomogła mi

cała seria

„Epoki lodowcowej” 😉

i, niezmiennie

i stale,

prowadzenie dziennika

po kropkach.

Czyli „Bujo”.

Prawdziwe lekarstwo

na moją podepresyjną

prokrastynację.

Po tym

można dalej

malować łazienkę.

Aż tu nagle przyszedł

sezon na

ciepłe swetry,

wełniane skarpety,

gorącą herbatę

i palenie w piecu.

Nie można zapomnieć

o przeziębieniu

i bolącym gardle.

To wszystko sprawiało,

że nie mogłam się

już doczekać

pierwszego wziętego

gorącego prysznica

w nowej łazience.

I im bliżej końca,

tym coraz bardziej

czułam, że

wszystko idzie,

jak koń pod górę…

Tyle przeszkód,

niespodziewanych zwrotów akcji,

brakujących części,

dodatkowych awarii…

Na szczęście,

jakby nie było,

remont pierwszej części

zakończony sukcesem!

Nadszedł czas na

zasłużoną przerwę

od pyłu, klejów,

farby i silikonu…

I tak się złożyło,

że udało mi się

spełnić swoje marzenie…

Od dawna marzyłam,

by obejrzeć spektakl

Teatru „6 Piętro”.

I okazało się,

że tenże Teatr

przyjedzie do mnie!

Znaczy do

Nowego Sącza!

Cudem załatwione bilety

sprawiły, że marzenie

spełniło się,

i to bez

wyjazdu do Warszawy.

Choć warunki atmosferyczne

w amfiteatrze

dawały mocno

się we znaki.

A potem były

moje ukochane

góry!

Co prawda

w deszczowej i mroźnej

odsłonie,

nawet bardzo deszczowej,

ale były.

I dzięki temu poczułam,

że

żyję!

Właśnie wtedy,

gdy walczę z naturą,

ze swoim organizmem,

kiedy jest trudno

i mnóstwo przeszkód

do pokonania,

docieram do granic

swoich możliwości

i wytrzymałości

i czuję w sobie

życie!

Na Zlocie im. majora

Juliana Zubka

ps. „Tatar”

przypadło mi w udziale

przemówienie

na temat

partyzantów

ziemi sądeckiej…

Prawdziwy to dla mnie

zaszczyt!

Wraz ze zlotem

wybiła

kalendarzowa

i astronomiczna

jesień!

Razem z nią

pojawiły się moje

moje ulubione,

ukochane

mgły.

I coraz więcej

liści opadłych

z drzew…

Góry,

dzień po dniu,

to jest to,

„co Tygryski

lubią najbardziej”!

Cieszę się,

że mogła szukać

jesieni

w beskidzkich górach.

Nie chciałam przegapić

momentu,

w którym liście

zaczną się

złocić, czerwienić,

brązowić…

Ale najbardziej

chciałam po prostu

odpocząć psychicznie

od remontu…

Przestać planować

kolejne kroki,

tylko być

tu i teraz…

Naładowałam

swoje baterie…

Poranne spektakle mgieł

od zawsze

zachwycały mnie

i nęciły,

by wstać rano

trochę wcześniej.

A dzięki przerwie

w remoncie,

mogłam je

obserwować trochę

częściej.

Nie wiedziałam tylko,

że ta przerwa

potrwa tak

długo,

a raczej zostanie

wymuszona.

Ale to nic,

bo dzięki temu

nie przegapiłam

jesieni…

Nie przegapiłam

jej kolorów,

zapachów…

Jej światła,

mgieł…

Nie przegapiłam…

Nie zapadłam

w zimowy sen

na to,

co dla mnie

najważniejsze…

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *