Cztery…
Już prawie…
Już idzie do mnie…
„Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry,
skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli,
do młodego jelenia. […]
Miły mój odzywa się
i mówi do mnie:
«Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!
Bo oto minęła już zima,
deszcz ustał i przeszedł. […]
Powstań, przyjaciółko ma,
piękna ma, i pójdź!
Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz,
daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój
i twarz pełna wdzięku».” Pnp 2,8-14
W najkrótszym dniu roku,
w którym doświadczam dobitnie,
jak szybko zapadają ciemności,
nad światem i duszą,
rozbłyskuje dziwne światło…
Z początku nieśmiałe,
ledwo tlące się w oddali,
z każdym krokiem
silniejsze,
opromieniające
coraz większe obszary.
Tam, gdzie świat widzi mrok,
Bóg widzi iskierkę,
która rozświetli każdą ciemność.
On w nią wierzy,
więc i ja wierzę…
I już otchłań ciemności
nie jest tak straszna,
bo czuję to światło w sobie,
czuję Jego dłoń
splecioną z moją…
To On,
na pewno!
Poznaję Go
po przebitych dłoniach.
On rozświetla mój świat,
ja rozświetlam zewnętrzny.
Jeszcze chwila,
a po mroku zostanie tylko
niejasne wspomnienie,
gdy wzejdzie
gwiazda z Jakuba,
światłość przedziwna,
świetlista Miłość,
w postaci dziecka.
Już tu jest…
Już prawie…
Jeden komentarz
Paweł
(…) Pieśń nad Pieśniami
rozdzierającej czułości
(…)
Bóg jest zakochanym poetą
(…)
układa o każdym z nas
nie pojętą dla reszty ludzi
pieśń nad pieśniami
(J. St. Pasierb, „wizyta noworoczna”)